W ostatnich latach dużo uwagi poświęca się kandydatom do kapłaństwa i życia zakonnego. Największym zmartwieniem formatorów jest dziś zmniejszająca się ciągle liczba powołań. Patrzą na to zjawisko z niepokojemi poczuciem winy. Ich uwaga koncentruje się na tym, by seminaria i nowicjatyznowu wypełnić jak największą liczbą nowych kandydatów.

Takie podejście formatorów do problemu małej liczby powołań niesiez sobą różne konsekwencje. Poczucie winy i lęk nie są bowiem dobrymi doradcami także wówczas, gdy chodzi o zaszczytne zamiary i dążenia. Formatorzy zaczynają bardziej troszczyć się o ilość niż jakość nowych powołań. Przyjmowani są kandydaci, którzy w innych warunkach nie byliby przyjęci. Formatorzy obniżają próg wymagań stawianych kandydatom, dlatego wolą o pewne problemy nie pytać, nie znać historii życiai motywacji kandydatów. Jakby zakładali, że ważniejsze od tego, jacy są, jest to, że w ogóle są. Konsekwencje takiego podejścia do kandydatów mogąbyć w przyszłości bardzo bolesne i rozczarowujące najpierw dla procesuformacji i wspólnoty formacyjnej, a później także dla ludzi, do których formowani zostaną kiedyś posłani.

Większość formatorów patrzy na problematykę zmniejszającej się liczby powołań raczej negatywnie. Rzadko próbują dostrzec w niej Boży zamiar. Rzadko też zadają sobie pytanie, co Pan Jezus chce powiedzieć, nie dając tyle powołań, ile w naszym mniemaniu powinien dać i ile potrzebujemy. Jeszcze rzadziej widzą w tym dar i łaskę, z której powinni skorzystać. Każde powołanie kapłańskie i zakonne jest darem od Boga. Dar ten trzeba uznać, docenić i starać się z niego w odpowiedni sposób skorzystać. Dlatego uzasadnionejest stwierdzenie, że mała liczba powołań jest takim samym darem jak ich wielość. Ten dar może być w formacji na różne sposoby wykorzystany. Mniejsza liczba powołań daje możliwość lepszego poznania kandydatów. Pozwala także formować ich bardziej w sposób indywidualny. To zatem łaska, którą można wykorzystać najpierw w taki właśnie sposób.

Otwartość

Formacja kapłańska i zakonna ma różne wymiary i cele. Jednym z nich jest rozeznanie powołania osoby formowanej. Rozeznania dokonuje nie tylko osoba formowana, ale także formatorzy. Oni z racji urzędu i funkcji pełnionych w imieniu Kościoła rozeznają możliwości, predyspozycje kandydatówdo życia kapłańskiego lub zakonnego. Rozeznawanie dokonuje się przez cały okres formacji. Najpierw przy przyjmowaniu do seminarium lub zakonu, następnie przy dopuszczeniu do ślubów, posług oraz święceń diakonatu i prezbiteratu.

Formatorzy mają obowiązek poznać tych, za których są odpowiedzialni i którym pomagają nie tylko rozeznać powołanie, ale także podjąć właściwe decyzje co do Bożej woli w ich życiu. Nie chodzi tu o znajomość zewnętrzną, powierzchowną życia kandydata. Powinna ona raczej obejmować jego motywacje, życie duchowe, historię życia i powołania. Dzięki temu formatorzy powinni zyskać względnie pełną znajomość formowanych, by w zgodzie ze swoim sumieniem mogli wyrazić opinię na temat ich powołania i przydatności do stanu kapłańskiego lub zakonnego. Zakres otwartości formowanego oczywiście będzie różny, w zależności od funkcji, jaką pełni formator: przełożony, ojciec duchowny. Od tego zadania formatorzy nie powinni się dyspensować, przenosząc odpowiedzialność na formowanego lub osoby z zewnątrz, na przykład psychologów.

Poznawanie dokonuje się w trakcie rozmów, spotkań formacyjnych, które przyjmują formę rozmów indywidualnych. Służą one nie tylko rozeznaniu powołania, ale także wychowywaniu osoby formowanej do otwartości. Tylko otwartość gwarantuje właściwe rozeznanie powołania.Formacja kapłańska i zakonna w takim stopniu będzie autentyczna i właściwa, w jakim opiera się na otwartości formowanych.

Kandydat, dając się poznać formatorom, otwiera się na formację, jaka jest mu proponowana. To uczenie się i uczenie go otwartości nie tylko w relacji z Bogiem, ale także wobec ludzi, którzy są odpowiedzialni za jego formację. Jeśli zabraknie otwartości, to trudno będzie mówić o prawdziwymi autentycznym rozeznawaniu powołania. Młodzi ludzie od samego początku formacji powinni się uczyć mówienia o sobie wobec formatorów, dotykania trudnych spraw, problemów i umiejętności ich rozwiązywania. To formowanie do życia w otwartości, która opiera się nie tylko na wzajemnym zaufaniu, ale także na wierze, że tylko stając w prawdzie, można w pełni poznać Boże pragnienie i Bożą wolę względem siebie i swojego życia.

Otwartość stanowi istotny element życia kapłanów i osób zakonnych. Powinna ona stać się ich stylem życia. Do formacji do otwartości opartej na zaufaniu i szczerości powinni być przekonani i odpowiednio przygotowani formatorzy. By ten proces mógł przebiegać w sposób właściwy, potrzeba odpowiedniej atmosfery wzajemnego zaufania między formatoramii osobami formowanymi. Zaufanie sprzyja szczerości i otwarciu. Dyskrecja i szacunek ułatwiają otwartość i pogłębiają zaufanie. Tylko dzięki pełnej znajomości kandydatów formatorzy mogą rozeznać Boże plany i zamiarywobec nich.

Poznanie kandydatów

Wychowanie do życia w otwartości rozpoczyna się już w momencie oceny i weryfikacji kandydatów zgłaszających się do naszych wspólnot zakonnych lub seminaryjnych. Poznanie kandydatów jest ważne nie tylko dla samych kandydatów, ale także dla formatorów. Dzięki właściwie przeprowadzonej ocenie nie tylko mogą wykluczyć osoby, które nie powinnybyć przyjęte do seminarium lub zakonu, ale także poznać te, które zostały przyjęte. Już przy przyjmowaniu można zauważyć nie tylko pozytywne cechy kandydatów, ale także ich słabości oraz niedojrzałość osobową uwarunkowaną środowiskiem, rodziną, osobistą historią życia.

Znajomość zgłaszających się kandydatów i przyjętych, oparta na ichotwartości, powinna służyć formatorom w odpowiednim zaplanowaniu formacji i zastosowaniu właściwych metod formacyjnych w zależnościod potrzeb i możliwości formowanych. Często trzeba się dostosować dostopnia rozwoju duchowego i osobowego formowanego. Każdy ma swój czas oraz rytm wzrostu czy współpracy z łaską Bożą i formatorzy powinni to uwzględniać. Bez odpowiedniej znajomości kandydatów takie podejściedo formowanych nie będzie możliwe.

Jacy kandydaci pukają do naszych furt klasztornych i drzwiseminaryjnych?

Uwarunkowania społeczno-kulturowe

U dzisiejszych kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego można zauważyć pewne uwarunkowania światem, w którym żyją. Nie zawsze wstępują na drogę powołania, by realizować wielkie pragnienia, ideały. Kategoria samozaparcia, rezygnacji jest dziś często obca młodym ludziom. Nie wstępują, by coś dać, stracić, zrezygnować, ale by coś otrzymać, znaleźć coś dla siebie. Jest w nich pragnienie, by przeżyć życie w taki sposób, by uniknąć radykalnego ogołocenia siebie i samozaparcia. Takie nastawienie jest dalekie od ideałów i wymagań, jakie powinny być proponowane kandydatom podczas formacji seminaryjnej i zakonnej.

Dlatego chęć bycia przyjętym i zaakceptowanym przez innych staje się dla nich bardzo ważna. Kandydaci uważają, że instytucja powinna im w tym pomagać i temu służyć. We wspólnocie formacyjnej chcą znaleźć spokój i dobrą atmosferę. Kryterium podstawowym jest „czuć się dobrze”i „móc siebie realizować”. Gorzej bywa, gdy we wspólnocie nie znajdują tego, czego oczekują lub nie mogą realizować swoich pragnień. Samorealizacja staje się celem ich życia i jest absolutnie centralną motywacją działań i decyzji. To filtr, przez który wszystko jest przepuszczane i oceniane. Niesie to z sobą poważne konsekwencje dla kandydatów i instytucji, doktórej wstępują.

Najpierw przybiera na znaczeniu wymiar relacji. Istotne zatem jest znalezieniei nawiązanie dobrych relacji, otrzymywanie wsparcia, akceptacjii życzliwości. Wymiar rodzinny w relacjach z innymi przybiera na silei znaczeniu. Ważny jest czas dla siebie i tylko dla mnie.

Kandydaci dążą do ciągłej weryfikacji, czy ich wstępne warunki i oczekiwaniasą realizowane. Przynależność do wspólnoty opiera się na zasadzie rezerwy, dystansu, jakby na próbę. Kiedyś wstąpienie do wspólnoty łączyło się z rezygnacją z siebie, oddaleniem od innych, by pozwolić wspólnocie się formować, kształtować. Było to jakieś zatracenie siebie we wspólnocie. Dzisiaj formowani nie potrafi ą się zdecydować, zgodzić, by iść i żyć bezwarunkowo powołaniem, przynależąc do wspólnoty definitywnie i nieodwołalnie. Jakby powtarzali: mogę robić i dawać wiele, ale nie wbrew sobiei przeciwko mnie. Możecie wymagać ode mnie, ale ja też jestem ważny i dlatego musicie się liczyć z moimi pragnieniami.

Także same wspólnoty formacyjne się gubią. Tracą ideały i łatwo dostosowująsię do oczekiwań członków, pozwalając na zbyt wiele, niewiele od nich wymagając i mało mając im do zaproponowania. Ważne jest, że kandydaciw ogóle są, mniej ważne – w jaki sposób są obecni i jak funkcjonują.

Mając kandydatów tak uwarunkowanych mentalnością świata,w którym żyją, trzeba ich zrozumieć i tak ukierunkować formację, bypomóc im odnaleźć sens rezygnacji z siebie i życia poświęconego dla Boga i innych. Trzeba ich przekonać, że aby zyskać więcej, najpierw należy się zatracić, zrezygnować z siebie. Zanim pomożemy im żyć ideałami powołaniowymi, najpierw trzeba pomóc uporządkować w nich te wszystkie uwarunkowania, które już ze swej natury są obce i bardzo dalekie od tego,co pragniemy im proponować i co powinno stać się całym ich życiem [1].

Niedojrzałość osobowa

Formacja do otwartości, która zaczyna się już podczas wstępnej oceny kandydatów, powinna dać formatorom znajomość kandydatów takżew wymiarze ich dojrzałości lub niedojrzałości osobowej. Nie chodzi tu tylko o niedojrzałość psychiczną, na którą w większości przypadków zwraca się uwagę. Chodzi tu raczej o to, by formatorzy, korzystając z odpowiednich metod i pomocy formacyjnych, znali mocne i słabe strony osobowości kandydata. By rozumieli go nie tylko w wymiarze tego, czego kandydatjest świadomy, ale także tego, czego nie jest świadomy, nie zauważa i nie wie o sobie.

Według Luigiego M. Rulli, Franca Imody i Joyce Ridick już w momencie wstąpienia do seminarium u niektórych kandydatów (60-80 procent) widocznajest niedojrzałość osobowa. 43 procent z nich uwarunkowanych jest, w sposób znaczący, przez silną potrzebę uczucia i ludzkiej akceptacji, 56 procent kandydatów nie potrafi panować nad swoją agresją, 75 procentnie docenia lub nisko ocenia siebie i swe możliwości, 83 procent kandydatów jest silnie uwarunkowanych przez potrzebę dominacji. Uwarunkowań tych jednak nie są świadomi nie tylko kandydaci, ale często także formatorzy.

Tylko 10-15 procent kandydatów wybiera drogę powołania w sposób wolny i dojrzały, będąc motywowanymi ideałami i wartościami. 60-80procent czyni to nie tylko pod wpływem ideałów, ale także będąc uwarunkowani potrzebami konfliktowymi, których nie są świadomi [2]. Niedojrzałość kandydatów, widoczna już przy wstąpieniu, ma wpływ naprzeżywanie przez nich formacji i przyjmowanie wartości powołaniowych.

Proponowanie ideałów osobie formowanej jest ważne i potrzebne, ale samo nie wystarcza i nie gwarantuje, że ktoś w trakcie formacji je umocni, rozwinie, wytrwa w powołaniu lub uformuje dojrzałą tożsamość kapłańską lub zakonną. Ideały bowiem są przeżywane przez konkretną osobę i w konkretnych warunkach.

Kandydat może wstępować do seminarium lub zakonu entuzjastycznie, hojnie, pragnąc realizować ideały. Jednak podświadome motywacje i potrzebymogą budzić w nim nierealistyczne oczekiwania, z których może być trudno zrezygnować. Rodzić to będzie frustracje, zniechęcenia i wraz z upływem lat utratę energii oraz osłabienie motywacji i zapału, będzie też utrudniać możliwość ukształtowania stałej i dojrzałej tożsamości. W konsekwencji prowadzi to do dwóch możliwych rozwiązań: opuszczenie formacji lub pozostanie w niej bez większego zaangażowania i oddania.Pogłębia się wówczas w formowanym tendencja do szukania swojej tożsamości w zewnętrznych funkcjach, pracach, godnościach, osobistej karierze, a nie w życiu wartościami powołaniowymi.

Osoby, których motywacje warunkują nierealistyczne pragnienia i oczekiwania,są predysponowane do przyjęcia stylu życia bardziej obronnego niż twórczego. Są one narażone na doświadczanie ciągłych frustracji oraz kształtowanie się słabej i konfliktowej tożsamości. Obecność słabościos obowej kandydatów już przy wstąpieniu trwa w czasie i nie ulega zmianiesama. Ona też osłabia zdolność życia wartościami, która jest zależna odstopnia dojrzałości osobowej.

Osoby niedojrzałe mają tendencję do omijania napięcia, które jest konsekwencją rezygnacji z siebie, wyjścia poza siebie, do czego zapraszają wartości. Jeśli ktoś wyklucza napięcie w przeżywaniu wartości, to zaczyna siebie i wartości przeżywać głównie na płaszczyźnie emocjonalnej. Wówczas mniej się liczy to, czy pewne postawy, decyzje są zgodnez wartościami obranymi, czy się podobają Jezusowi, czy służą w przeżywaniu powołania. Ważniejsze jest pragnienie, by to, co osoba robi i jak żyje, jej odpowiadało, było miłe, łatwe, mniej kosztowało i służyło bardziej jej niż innym. Wartości tracą swoją moc i siłę motywującą. Rozmywają się i mają coraz mniejszy wpływ na osobę i jej życie. Taki sposób przeżywania wartości oddala i nie prowadzi do naśladowania Jezusa.

W życiu takiej osoby inne wartości dominują i wypełniają jej serce: kompromis, wygoda, przyjemność, unikanie trudu, kariera, znaczenie i uznanie innych, sukces, ambicja. Przyjmuje je, nie zdając sobie sprawyz tego, że jest w nich dużo pozorów dobra i zafałszowań. To często subtelna forma zdrady, odejścia od wartości Chrystusowych i koncentrowanie się na sobie. To, co moje i dla mnie, jest ważniejsze od tego, co jest wartością w sobie i zasługuje na miłość bezwarunkową.

W takim sposobie przeżywania wartości jest coraz mniej bezwarunkowego oddania siebie Jezusowi, a coraz więcej stawianych Mu warunków: tak, ale… Własna satysfakcja i samorealizacja stają się ważniejsze niż sprawy Królestwa, dla których trzeba często trudzić się, cierpieć i wieletracić. Taka zamiana wartości spłyca ducha, osłabia tożsamość kapłańskąi zakonną. Życie powołaniem przeżywane w ten sposób nie może dawać radości, bo nie jest życiem pełnią i w konsekwencji prowadzi do zniechęceń i kryzysów, czyli do jeszcze większych frustracji.

Osoby niedojrzałe są zamknięte na samopoznanie i nowe informacje. Nieraz mogą się zmieniać, ale tylko zewnętrznie, czasowo. Zmiany te niesą trwałe i dogłębne. Stąd rezultaty rekolekcji, doświadczeń duchowych i duszpasterskich, kierownictwa duchowego i braterskiego upomnieniasą mało skuteczne. Pouczenia, wiedza zdobywana, także teologicznai duchowa, przez takie osoby nie przemienia ich, gdyż nie dotyka korzeni problemów i podświadomych oporów.

Typy osobowościowe

Otwartość powinna pomóc w ocenie osobowości, jaki prezentują kandydaci. Pozwoli to lepiej zrozumieć ich zachowania, postawy i odpowiednio ukierunkować formację ludzką kandydatów.

Przypatrując się wnikliwie kandydatom wstępującym do seminariówi zakonów w ostatnich latach, można stwierdzić, że pewne typy osobowościsą wśród nich częściej spotykane. W pewnych okresach lub w pewnych środowiskach formacyjnych dość powszechne są typy narcystyczne. Bardzo często wśród seminarzystów, zakonników i zakonnic można zauważyć przeważające osobowości typu obsesyjno-kompulsywnego. Ostatnio coraz więcej kandydatów ma osobowość depresyjno-zależną. Nie brakuje także w środowiskach duchownych osobowości o cechach pasywno-agresywnych.

Nie ma typów osobowości lepszych czy gorszych. Każdy ma swoje dobre i słabe strony. Formatorzy powinni umieć pomóc tym typom osobowości rozwinąć się i dojrzeć, porządkując w nich to, co wymaga wzrostu i zmiany.

Kandydaci typu narcystycznego mogą być nieraz utalentowani i uzdolnieni. Są pełni podziwu dla siebie, przy równoczesnym niedocenianiu innych. Mają tendencję do koncentrowania się na sobie i szukania w tym, co robią i kim są podziwu, uznania. Trudno im przychodzi przyjąć drogę pokory, służby, odrzucenia i koncentrować się w swojej posłudzena innych. Są skłonni bardziej koncentrować się na własnej karierze niż służbie innym. Nie umieją być ostatnimi, maluczkimi w oczach innych.

W osobowościach typu obsesyjno-kompulsywnych wiele jest niepewności, lęku i niewiary w swoje siły i możliwości. Odczuwają duże poczucie winy i wewnętrzną niepewność. Dlatego ciągle muszą siebie i rzeczywistość wokół sprawdzać i kontrolować. Trudno im przychodzi podjąć decyzje, zobiektywizować. Przywiązują się do tego, co jest pewne, sprawdzone, do czego wcześniej się przyzwyczaili. Boją się nowych wyzwań, bo zbytwiele w nich niewiadomych. Dlatego przywiązują się do swych postaw, przekonań, miejsc i ludzi. Są to ludzie przesadnie oddani obowiązkom, solidni i odpowiedzialni. Cechuje ich perfekcjonizm, zbytnia troska o szczegóły, przesadne zachowywanie reguł i przepisów.

Osoby o cechach pasywno-agresywnych oczekują, by wszystko samo się zmieniło, nie odczuwając odpowiedzialności za siebie i własne życie. Cechuje je fatalistyczne i pesymistycznie nastawienie do rzeczywistości.Ich zachowanie oscyluje między pasywnością a agresywnością. Prawie we wszystkim są niezdecydowani, a ich relacje z innymi są wrogie. Niechęć wyrażają na sposób bierny, a nie otwarty. Jest w nich wiele agresji i wrogości. Wyrażają ją przez zapominanie, odkładanie, lenistwo, niesolidność. Sposobem stawiania czoła rzeczywistości jest unikanie współpracy. Bojkotują propozycje i wyzwania, gromadzą krzywdy im wyrządzone. Taki typ osobowości nie ma szans, by funkcjonować w organizacjach typu„profit”. W takich środowiskach takie osoby nie będą pełnić funkcji odpowiedzialnych. Może wydawać się dziwne, ale właśnie w środowiskach kościelnych agresja pasywna jest szeroko rozpowszechniona na wszystkich poziomach, także wśród tych, którzy pełnią odpowiedzialne funkcje.

Osobowości typu depresyjno-zależnego raczej negatywnie patrzą na teraźniejszośći przyszłość. Pesymizm jest najbardziej widocznym faktoremich osobowości – to pesymizm prawie wszechogarniający. Według nich wszystko nie ma sensu i nic się nie zmieni. Wycofują się z odpowiedzialności, oczekując od instytucji i innych wsparcia, decyzji, pocieszenia. Izolują się od wyzwań, będąc raczej pasywni niż zaangażowani. Osobytego typu są uległe i dlatego łatwo podporządkowują się wpływom i ideom innych, rezygnując z własnych przekonań. W relacjach z innymi osoby tesą dyspozycyjne, podporządkowane, unikające konfliktów i konfrontacji. Nie są to ludzie walki, ale wygody i świętego spokoju. Oczekują pewności i bezpieczeństwa ze strony instytucji. Są raczej bierni, wycofani. Nie czująsię liderami i przywódcami. Często te osoby pochodzą z rodzin problematycznych. W środowisku formacyjnym szukają wsparcia, bezpieczeństwa, jakiego nie mieli w domu.

Z tego pobieżnego opisu typów osobowości przeważających wśród dzisiejszych kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego wynika, że selekcja wyklucza kandydatów niezależnych, potencjalnych buntowników, a częściej faworyzuje i premiuje tych, którzy są ulegli i potrafi ą się przypodobać formatorom oraz z łatwością dostosować się do środowiskai wymagań formacyjnych [3].

Formacja do dojrzałości

Obraz kandydatów ukazany powyżej nie wydaje się zbyt optymistyczny. Problemy i niedojrzałości, jakie przynoszą z sobą kandydaci, nie musząich wykluczać z drogi powołania. Formacja oparta na otwartości daje możliwość odpowiedniego ich poznania. Równocześnie powinna umożliwić im w trakcie formacji dojrzewanie i wzrastanie w tych wymiarach ich osobowości, które tego wymagają.

Wyniki badań przeprowadzanych wśród osób formowanych u początku i w trakcie formacji przez wcześniej cytowanych autorów ukazują, że wstępując na drogę powołania, 86 procent mężczyzn i 87 procent kobiet nie znało siebie samych i nie było świadomych swoich wewnętrznych konfliktów i niedojrzałości osobowych. Po czterech latach formacji sytuacjatych osób nie uległa zbyt wielkiej zmianie. Dalej bowiem 83 procent mężczyzn i 82 procent kobiet nie było świadomych swoich wewnętrznych problemów [4]. Znaczyłoby to, że cztery lata formacji były poświęcone czemuś innemu i że w formacji, osoby odpowiedzialne za nią, w pracyz osobami formowanymi nie zwracały zbytniej uwagi na poznanie siebiei nie pomagały im w rozwiązaniu ich osobistych problemów i niedojrzałości, które mogą być przeszkodą w realizacji powołania. Problemy i niedojrzałości, które nie zostały zauważone i podjęte w czasie formacji, trwają i nie zmieniają się same.

Znajomość kandydatów, dzięki formacji do otwartości, umożliwiaf ormatorom dostosowanie formacji do stopnia oraz rytmu ich rozwoju duchowego i osobowego. Uświadamia również konieczność i nieodzowność formacji ludzkiej powołanych. Zanim zaczniemy stawiać im wielkie wymagania duchowe i duszpasterskie, trzeba pomóc im wcześniej wzmocnić i uporządkować wymiar ludzki i dojrzeć jako mężczyźni i kobiety. Nad każdym z nich trzeba się pochylić indywidualnie, poświęcając im tyle serca i czasu, ile potrzebują, by dojrzeć, by móc się wydać bez reszty Jezusowii ludziom.

Dzisiejsi kandydaci nie są ani gorsi, ani lepsi. Są podobni do kandydatów, którzy byli w przeszłości. Są powołani przez Jezusa na dzisiejsze czasy i posłani do dzisiejszego świata – tacy, jacy są, i tylu, ilu ich jest. Formatorzy powinni im pomóc dojrzewać w wymiarze duchowym i ludzkim, by dojrzale żyli Jezusem, nie bali się świata i szanowali ludzi, do których posyła ich Jezus.

[1] Por. G. dal Piaz, Giovani e vita religiosa, [w:] R. Mion (red.), Generazioni di religiosi e vita consacrata, Roma 2008, s. 59nn.
[2] L.M. Rulla, F. Imoda, J. Ridick, Antropologia della vocazione cristiana II, Casale Monferrato 1986, s. 104-114.
[3] Por. L. Sperry, Psicologia, ministero e comunita, Bologna 2007, s. 101-127; C.W.Weiser, Healers harmed and harmful, Minneapolis 1994, s. 54-56, 97-98.
[4] L.M. Rulla, F. Imoda, J. Ridick, dz. cyt., s. 148.

o. dr Krzysztof Dyrek SJ (ur. 1957), teolog duchowości, psycholog, współtwórcai dyrektor Szkoły Formatorów przy Akademii Ignatianum w Krakowie.Opublikował: Formacja ludzka do kapłaństwa.

Opublikowano: Życie Duchowe 84/2015