Począwszy od tego numeru „Życia Duchowego”, otwieramy nowy dział: dział formacji kapłańskiej i zakonnej. Podjąłem się redagowania go, ponieważ problematyka formacji jest mi bliska i znana. Uważam ją za bardzo ważną. Jestem również przekonany o potrzebie podejmowania ciągłej refleksji nie tylko nad tym, jakimi jesteśmy księżmi i siostrami zakonnymi, ale także nad tym, jak jesteśmy przygotowywani do czekających nas zadań.

Głos formatorów

Chciałbym, by nie był to dział jednego autora. Dlatego zapraszam Was dodzielenia się doświadczeniami formacyjnymi, podejmowania konkretnych problemów i wspólnego szukania rozwiązań. Piszmy o tym, czym żyjemy i co jest dla nas ważne, co się nam udaje i z czym w formacji sobie nie radzimy. Będę osobiście prosił niektórych z Was o włączenie się w pisanie i dzieleniesię wiedzą i doświadczeniem. Jestem otwarty na nowych autorów i propozycje tematów, które Was interesują. Piszcie, twórzcie i przesyłajcie propozycje. Chciałbym, by było to nasze wspólne dzieło i by tematy przez nas podejmowane interesowały Was i były Wam pomocne.

Ważny będzie tu głos formatorów, których wiedza opiera się na doświadczeniu i z niego wypływa. Oni rozumieją, czym jest troska i lęk o każdego powołanego. Są również świadomi, jak trudno formować drugiego człowieka według zamysłu i pragnień Jezusa. Niemal każdego dnia doświadczają, jak trudno pomagać w podejmowaniu decyzji lub samemu decydować o przyszłości i powołaniu drugiego człowieka.

Do dyskusji i wymiany zapraszam siostry formatorki. W mojej wieloletniej pracy formatora doświadczyłem, że one zawsze były pokorne i chętne, by się uczyć. Zawsze były świadome, że nie wszystko wiedzą, że nie wszystko potrafią. Jest wśród sióstr wiele wspaniałych, mądrych i doświadczonych formatorek. Zapraszając Was do pisania, chcę Wam równocześnie dodać odwagi.

Do dzielenia się mądrością i doświadczeniem zapraszam wszystkich chętnych. Dzielmy się naszymi osiągnięciami, ale także niepokojami,troskami i porażkami. Cieszmy się, niepokójmy, pytajmy, przedstawiajmy problemy i szukajmy ich rozwiązania.

W tej części, jako wprowadzenie, proponuję kilka refleksji na temat formacji. Wskażą one, w jakim kierunku chciałbym w przyszłości poprowadzić nasze refleksje.

O formacji

Przyszłość Kościoła zależy od jakości formacji, jaką otrzymują dzisiaj seminarzyści diecezjalni i zakonni oraz siostry zakonne. Duch wypełniającyich serca będzie wypełniał seminaria, domy zakonne, a w przyszłości ludzi,do których zostaną posłani. By lepiej wprowadzić w problematykę formacji oraz potrzebę refleksji nad nią, proponuję spojrzeć najpierw na przemiany, jakie dokonywały się w ostatnich latach w Kościele na Zachodzie. Uczmysię i wyciągajmy wnioski z doświadczenia i przykładu innych.

Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte XX stulecia charakteryzowały się wielkimi zmianami, które dokonywały się nie tylko w świecie, lecz takżew Kościele. W Kościele druga połowa XX wieku to czas kryzysu kapłaństwa, życia zakonnego i formacji. Był to też okres pogłębionej refleksji nad istotą i tożsamością bycia kapłanem i osobą konsekrowaną. W tym też czasie zaczęto w formacji dokonywać wielu zmian. Po Soborze Watykańskim II nastąpił najpierw okres kontestacji i odrzucenia dotychczasowych metod formacji. Twierdzono, że przestały być aktualne i nie sprawdzają się we współczesnych czasach. Rezygnowano z tego, co przez lata proponowano w formacji, rzadko dając w zamian coś nowego.

Formacja w tych latach była bardzo ustrukturyzowana. Zmian zaczęto dokonywać od eliminowania tychże struktur: strój, klauzura, reguły, przepisy. Zmieniano i odrzucano prawie wszystko, co ograniczało ludzką wolność. Krytykowano autorytety. Odrzucano wartości i ideały istotne dla powołania. Z tego powodu wielu powołanych straciło pewność i oparcie, które wcześniej dawały im jasno określone zasady i struktury. Okazało się bowiem, że beznich trudno się im odnaleźć. Zaczęto kwestionować sens powołania i życia zakonnego. Wielu księży diecezjalnych, zakonników i sióstr zakonnych opuściło kapłaństwo i życie zakonne. Od wielu już lat na świecie każdego roku kapłaństwo opuszcza około tysiąca księży diecezjalnych i zakonnych.

Konsekwencje tych przeróżnych zmian okazały się bardzo poważne, zarówno dla osób formowanych, formatorów, jak i dla kapłaństwa czy życia zakonnego. Pojawiły się pytania o to, co znaczy być dzisiaj księdzem, zakonnikiem czy zakonnicą. Były one przejawem zagubienia tożsamości.Rodziły się także pytania innego typu: Co robić, by się odnaleźć w zmieniających się warunkach? Czego Pan Bóg oczekuje od nas dzisiaj?

W tym czasie zostały podjęte środki zaradcze, zwłaszcza na poluformacji kapłańskiej i zakonnej, które miały pomóc w uporaniu się z trudnościamii doświadczanym kryzysem. Niektórzy przełożeni i formatorzy zaczęli wracać do dawnych sposobów i metod formacji. Główną przyczynę problemów widziano bowiem w odstąpieniu od wymagań, norm, zasad, przepisów i struktur. Zaczęto więc wracać do starych porządków, zasadi programów. Ponownie oddzielono się od świata i utrzymywano dystans, bynie dać się pochłonąć przez sprawy światowe. W niektórych środowiskach podejście to przyniosło widoczne zmiany. Pojawiły się nowe powołania. Seminaria i zakony znowu wypełniły się nowymi kandydatami. Było też mniej wystąpień i rezygnacji z kapłaństwa czy życia zakonnego. To utwierdzało przełożonych i formatorów w przekonaniu, że obrana droga jest słuszna.

Inni poszli w przeciwnym kierunku, w dalszym ciągu kwestionując i odrzucając to, co było kiedyś. Formatorzy i formowani bardziej otworzylisię na świat. Przez to też stali się bliżsi jego problemom, ale też i świat stał się im bliższy. Takie zbliżenie niosło z sobą wiele dobra, ale też wiele niebezpieczeństw. W konsekwencji prowadziło to do przejęcia przez formatorówi formowanych światowych sposobów myślenia i działania, których często nie można było pogodzić z Ewangelią. Bycie za mało Bożym, Jezusowym zawsze naraża na stawanie się za bardzo ludzkim i światowym. A to często prowadziło do zeświecczenia i zatracenia tego, co stanowi sedno bycia człowiekiem Jezusa, powołanym i posłanym przez Niego, by iść i przemieniać świat, samemu nie ulegając jego wpływom.

Ponadto w owym zatracaniu własnej tożsamości i ponownym jej odkrywaniu oraz poszukiwaniu środków zaradczych zbyt często i przesadnie – jak się wydaje – zwracano uwagę na zmiany i procesy zewnętrzne, za mało natomiast na to, co kryje się za tymi problemami, czego tak naprawdę są przejawem i co jest ich źródłem. Dlatego w refleksji nad powołaniemi formacją zaczęto dostrzegać potrzebę spojrzenia na samego człowieka, który jest przez Boga powołany i właśnie on znajduje się w takiej a nieinnej sytuacji, w takim a nie innym środowisku. To właśnie on sam jestwystawiony na pozytywne i negatywne wpływy świata.

W człowieku powołanym, w jego słabości i kruchości, niedojrzałości duchowej i osobowej często znajdują się źródła problemów związanychz adaptacją i dostosowaniem się do świata oraz do zmieniających się warunków. Trudności zewnętrzne, na które napotyka osoba, idąc za Jezusem, nie stwarzają wewnętrznej kruchości człowieka, ale ją zastają i przyczyniająsię do jej uwidocznienia i pogłębienia. To właśnie owa kruchość utrudnia otwarcie na ideały, nie pozwala ich przyjąć i uczynić swoimi. Ona również sprawia, że same wartości stają się kruche i nie wytrzymująpróby czasu. Przez to też wszelkie zewnętrzne zmiany i kryzysy osłabiają osobę powołaną, jej powołanie oraz sposób życia dla Jezusa i z Jezusem.

W polskiej rzeczywistości

W świetle tych refleksji spójrzmy na polską rzeczywistość, która jest może nieco odmienna od przedstawionej powyżej. Jednak także w Polsce mamy swoje problemy i cienie, którym warto poświęcić więcej miejscai nad którymi warto podjąć pogłębioną refleksję.

Patrząc na ostatnie lata, muszę z radością przyznać, że formacja kapłańskai zakonna w naszym kraju jest dziś inna niż dwadzieścia pięć lat temu, kiedy zaczynałem pracę formatora. Poszliśmy w kierunku raczej przemian ewolucyjnych niż rewolucyjnych i to okazało się lepsze. Czyniliśmyto raczej z roztropności niż samej tylko ostrożności. Zmiany formacyjnesą widoczne: nowe programy formacyjne, indywidualne podejście do formowanego, pogłębianie życia duchowego, kierownictwo duchowe, korzystanie z pomocy psychologii itp. Choć warto zaznaczyć, że ciągle widoczna jest u formatorów pokusa do koncentrowania się bardziej natym, co zewnętrzne niż wewnętrzne. Formy, struktury i dobro instytucji nieraz wydają się ważniejsze niż dobro konkretnej, pojedynczej osoby.

Przykładem pozytywnych zmian dokonujących się w ostatnich latach w formacji mogą być kursy formacyjne dla formatorek prowadzone przez jezuitów od początku lat dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia, które później zostały przekształcone w Szkołę Formatorów. Obecnie są to studia podyplomowe przy Akademii Ignatianum w Krakowie, przygotowującew sposób profesjonalny i całościowy przyszłych formatorów, zarówno księży, jak i siostry zakonne. Także Szkoły Wychowawców organizowaneprzez salwatorianów są dobrym przykładem zmian dokonujących się w polskim środowisku formacyjnym.

Równocześnie w formacji zauważamy pewne zjawiska, które powinnynas zastanowić i zachęcić do refleksji. Polskie seminaria i nowicjaty niesą już pełne, jak było jeszcze kilkanaście lat temu. Liczba powołań w niektórych seminariach i zakonach zmniejsza się w sposób drastyczny. Corazmniej młodych ludzi obiera drogę powołania kapłańskiego czy zakonnego, choć ciągle bycie księdzem, zakonnikiem i zakonnicą wiele znaczyw naszym społeczeństwie.

Niepokoić powinno stwierdzenie – dość powszechnie obecne i powtarzane w środowiskach formacyjnych – że w trakcie formacji seminaryjnej i zakonnej około 50 procent tych, którzy wstępują do seminariumczy zakonu, opuszcza to środowisko. Trochę do tego faktu się przyzwyczailiśmy. A przecież powinniśmy się tym niepokoić, gdyż świadczy to o tym, że są jakieś braki albo w selekcji kandydatów, albo w formacji, którą otrzymują.

Z podobnym niepokojem trzeba popatrzeć na coraz częstsze wystąpienia młodych księży i sióstr zakonnych kilka lat po święceniach lub ślubach wieczystych. Wytrwałość w powołaniu w dalszych latach jest też coraz mniejsza. Czterdziestolatkowie przeżywają kryzysy i opuszczają stan kapłańskiczy zakonny w sposób nagły i nieprzewidywany. Często dokonujątego osoby bardzo wartościowe, po których może najmniej byśmy się tego spodziewali. To winno nas niepokoić i zastanawiać. Czemu właśnie onei dlaczego w ten sposób?

Także poziom życia osób duchownych jest różny. Wiele wśród nas jestosób świętych i oddanych Bogu. Wiele jednak także bylejakości i przeciętności. Są wśród nas ludzie twórczy i zaangażowani, ale są też zrezygnowani, pełni pretensji i żalów albo spokojnie pędzący swój żywot. Jakby człowieczeństwo niektórych z nas zaprzeczało temu, kim mamy być i cogłosimy innym. Czy tak powinno być? Co się stało z tymi ludźmi? Czemu właśnie tak przeżywają swoje powołanie? Czy nie można im już pomóc? Czy w czasie formacji zrobiliśmy wszystko, by dobrze ich uformować? Czy przy przyjmowaniu lub w trakcie formacji czegoś nie przeoczyliśmy? Czy takich księży, zakonników i siostry zakonne chcieliśmy formować?

Nie mówmy wiele o kryzysie, bo straszono i straszy się nim od dawna. Każde pokolenie ma swój czas i swój kryzys. W Kościele i świecie kryzysy były, są i zawsze będą. Świadczą raczej o żywotności niż obumieraniu. Skupmy się raczej na tym, co zrobić, by osoby przez nas formowane umiały się odnaleźć hic et nunc, w takiej a nie innej rzeczywistości początkuXXI wieku. Organizujmy formację młodych w taki sposób, by była właściwa i przygotowała ich do odnalezienia się w obecnych czasach i warunkach.

Wydaje się, że ciągle za mało w naszych środowiskach kościelnych rozmawiamy, dyskutujemy, piszemy na te tematy, zwłaszcza trudnei bolesne. Nie potrafi my podjąć szczerej i głębokiej refleksji nad tymi problemami. Nie zadajemy głębszych pytań o ich sens, powód i znaczenie. Może trudno przyznać się nam do formacyjnych niepowodzeń. Nie wiemy, co o nich myśleć i jak do nich podejść. Nie zawsze umiemy się nad nimi pochylićw postawie pokory i prawdy. Stąd też jakby zapanowała wśród nas jakaś zmowa świętego milczenia na ten temat. Czy naprawdę tak musi być?

Publikacje, które ukazują się na temat formacji w języku polskim, w większości przypadków mają charakter idealistyczny i życzeniowy. Mało lub prawie wcale nie ma wśród nas autorów, oprócz niektórych skandalizujących, którzy nie tylko prezentują ideały i mówią, jak formacja powinna wyglądać, lecz ukazują także problemy i trudności, szukając odpowiedzina pytanie o ich źródła. Rzadko też pytamy samych zainteresowanych o przyczyny ich problemów i odejść.

Mimo wielu powodów do zadowolenia, mamy też wiele powodów do niepokoju. Dlatego potrzebne są dyskusje, poważne dialogi i pokornawymiana. Nie bójmy się tego. Tematy te dotyczą nas wszystkich. Od ich właściwego podjęcia i zrozumienia zależy przyszła wizja kapłaństwa i życia zakonnego. Podejmijmy je w duchu troski i miłości do Kościoła, którego wszyscy jesteśmy synami i córkami. Pomóżmy w ten sposób Kościołowi, który najbardziej przez to, co jest piękne i dojrzałe w nas, może stawać się światłem i drogą dla innych. Nasza małość, przeciętność i bylejakość osłabiają Kościół i tych, którzy do niego należą. Nie wstydźmy się tego, co się nam nie udało. Nie bądźmy też fałszywie skromni, bojąc się przyznaćdo tego, co się nam udaje robić w sposób autentyczny i zadowalający.

W naszej refleksji i wzajemnej wymianie nie szukajmy skandalów i skandalistów. Nie zajmujmy się plotkami i sensacjami. Takich autorów i polemistów raczej unikajmy. Im nie chodzi o to, by pomóc, ale raczej o to, by ośmieszyć, podważyć, zakwestionować nasze powołanie. Nie bójmy się, że może i nasza słabość będzie widoczna, że może niektórzy zgorszą się nami. Przestańmy się bać mediów, które karmią się skandalami. Nie chciejmy się im przypodobać. Zależność od nich zniewala wolność i ducha nie tylko formatorów, lecz także przełożonych kościelnych.

Rozmiłowanie w Chrystusie

Trzeba jasno powiedzieć, że formacja kapłańska i zakonna jest dobra,jeśli pomaga osiągnąć formowanym dwa podstawowe cele: zakorzenienie w Chrystusie i upodobnienie do Chrystusa oraz dojrzałość ludzką. Oczywiście, że osiągnięcie tych celów jest możliwe przez odpowiednie ustawieniei zaplanowanie formacji ludzkiej i duchowej formowanego. Wszystkie inne cele formacyjne są ważne i potrzebne, ale są one konsekwencją dwóch wymienionych. Formowany dojrzały w ludzkim wymiarze i każdego dniażyjący Jezusem i dla Jezusa potrafi w sposób właściwy i odpowiedzialny podjeść do innych wymiarów formacji: intelektualnego, duszpasterskiego i wspólnotowego.

Myślę, że formatorów dzisiaj bardzo cieszy, że coraz więcej młodych,którzy wstępują na drogę kapłaństwa i życia zakonnego, doświadczyło głęboko osobistego spotkania z Jezusem. Przychodzą do nas, bo chcą żyć dla Jezusa, chcą Go naśladować i wszystko Mu oddać. Jezus jest dla nich kimś żywym i autentycznym. Dzisiaj, częściej niż dawniej, młodzi ludzie przychodzą do nas z pragnieniem, by raczej „być”, niż coś robić lub dawać. Formacja powinna, a nawet musi tę miłość i relację z Jezusem pogłębići utrwalić. Podobnie winno się to dokonać z tymi, dla których Jezus jest ciągle za mało żywy i obecny. Formowany powinien się rozkochać w Jezusie, Jezus winien dla formowanego stawać się najważniejszą i pierwszą miłościąjego życia i pragnień.

Miłość do Jezusa powinna prowadzić Jego ucznia do pewnego rodzaju szaleństwa, gotowości oddania i poświęcenia Mu wszystkiego. Święty Ignacy Loyola przy przyjmowaniu kandydata do zakonu kazał pytać, czy jest on gotów dla Jezusa i ze względu na Niego znosić krzywdy, potwarze, zniewagi i być uważanym za szalonego. Młodość z natury jest szalona. Jeśli nasi formowani w młodości nie zdobędą się na szaleństwo, to kiedy to uczynią? Najprawdopodobniej nigdy się na to nie zdobędą.

Ignacy Loyola, mówiąc o sobie i swojej relacji z Jezusem, ale także myśląc o innych, powtarzał również, że imię Jezus jest głęboko wyryte w jego sercu, i bał się, by Jezusa nie opuścić i nie odłączyć się od Niego za żadną cenę. W tym kierunku winna zmierzać formacja, do tego prowadzići uzdalniać. Jezus winien głęboko wyryć się w sercach formowanych i znaczyć wszystkie dziedziny ich życia. Dzięki takiej relacji i bliskości z Jezusem będzie się kształtować tożsamość formowanego jako przyszłego kapłana czy zakonnika.

Jego sposób pójścia za Jezusem będzie spójny, a więc zgodny z obiektywnymi wartościami i ideałami, które są specyficzne dla posługi i stylu życia kapłańskiego i zakonnego. Jego postawy nie będą się zmieniać w zależności od czasu lub okoliczności, a jego działania będą podporządkowane wartościom powołaniowym. Jest to zatem zgodność między ideałami a stylem życia. Oznacza ona harmonię między tym, kim osoba jest, a tym, kim pragnie i powinna być. W konsekwencji to wierność podjętym zobowiązaniomi rezygnacja z tego, co się takiemu stylowi sprzeciwia.

Tak opisana i zdefiniowana tożsamość jest procesem, który dokonuje sięw czasie. Formowany zatem będzie się stawał tym, kim być powinien. Procesten ma swój początek w formacji seminaryjnej i zakonnej. Jego celem jest upodobnienie się we wszystkim do Chrystusa. Tożsamość kapłańska i zakonna zakłada także dojrzałość osobową i na niej się opiera. Jest ona konieczna, ale niewystarczająca do osiągnięcia tożsamości kapłańskiej i zakonnej.

Dojrzałość ludzka

Formacja kapłańska i zakonna powinna prowadzić formowanych również do dojrzałości ludzkiej. To fundament całego procesu formacji. Wielcy święci i ludzie przemieniający Kościół byli najpierw dojrzali w swoim człowieczeństwie.Niedojrzałość sprawia, że kulejemy, nie nadążamy w pójściu za Jezusem. Więcej sił i energii poświęcamy sobie niż Bogu i ludziom.

Nasze świadectwo jest wówczas wykrzywionym obrazem i karykaturą Jezusa. Za niektórych z nas musimy się wstydzić nie tylko z powodu grzechów i zgorszeń, ale także naiwności, głupoty i prostactwa. To nie jest postępowanie na wzór Jezusa. To bycie świadkiem bez twarzy i ducha. Dlatego jesteśmy nieraz pobożni, ale bez serca i szacunku dla innych. Dlatego lepiej, by niektóre osoby – z racji swojej ludzkiej niedojrzałości – nigdy nie wstępowały na drogę powołania kapłańskiego. Będzie im bowiem bardzo trudno odpowiedzieć na Boże wezwanie. A jeśli już decydujemy się na ich przyjęcie, trzeba robić wszystko i tak zorganizować formację, by pomogła im ona dojrzałość tę w jakimś stopniu osiągnąć.

Kapłani, zakonnicy i siostry zakonne powinni być dojrzali w swoim człowieczeństwie, a więc nie zajęci i obciążeni sobą, ale zintegrowani, zmierzającyku pełni człowieczeństwa. Nie zrzucajmy wszystkiego na łaskęBożą, bo ona buduje na naturze i zakłada ją. Formatorzy odpowiednioprzygotowani i uformowani do prowadzenia formacji w tym wymiarze mogą bardzo wiele pomóc formowanym.

Gdyby ktoś z kandydatów nie prezentował odpowiedniego poziomu dojrzałości ludzkiej, po kilku latach formacji i oferowanej mu pomocy, nie powinien być dopuszczany do święceń lub ślubów wieczystych.

Jezus powiedział, że ubogich zawsze będziemy mieć między nami. Ubodzyto najpierw słabi, grzeszni, zagubieni, niedojrzali kapłani, zakonnicy i zakonnice we mgle, którzy zawsze będą wśród nas. Trzeba im umieć pomóc. Oni też dani są nam i powołani przez Jezusa. Oni są najpierw wśród nasi najpierw im trzeba okazać miłosierdzie i pomóc stać się dojrzałymi w swoim człowieczeństwie, by byli lepszymi kapłanami, zakonnikami i zakonnicami.

Moim pragnieniem jest, by nasz nowy dział koncentrował się i poruszał tematy, które w tym wstępnym artykule przedstawiłem. Podejmujmy w nim tematykę formacji kapłańskiej i zakonnej. Pomagajmy sobiew formacji, dzieląc się mądrością i doświadczeniem. Niech to, co tu będziemy pisać i czytać, stanie się pomocą w formowaniu najpierw nas samych. Obyśmy dzięki temu, co sami skorzystamy, pomagali naszym młodym braciom i siostrom dojrzewać duchowo i ludzko w trakcie formacji, jaką im proponujemy.

o. dr Krzysztof Dyrek SJ (ur. 1957), teolog duchowości, psycholog, współtwórcai dyrektor Szkoły Formatorów przy Akademii Ignatianum w Krakowie.Opublikował: Formacja ludzka do kapłaństwa.

Opublikowano: Życie Duchowe 83/2015