(Faciem Tuam, Domine, requiram – 9 – 10; 26 – 28[1]; Młode wino, nowe bukłaki – 19 – 26)[2]

Posłuszni jak Jezus

Boży Syn, stając się człowiekiem, żył wśród nas jak posłuszny sługa. Nikt tak jak On nie kochał Boga całą duszą. Nikt nie był tak posłuszny, jak On – posłuszny aż do śmierci na krzyżu. Jedynym wyznacznikiem życia Jezusa była wola Ojca i pełnienie jej. Krzyż jest szczytem miłości i posłuszeństwa Ojcu. Bóg Ojciec ukazuje nam Jezusa, jako swojego Syna umiłowanego, polecając nam byśmy Go naśladowali, czyli żyli jak On.

Na krzyżu Jezusa realizuje się to, o czym mówi Stary Testament – kto zobaczył Boga umiera. W tym momencie umiera stary człowiek w nas, a rodzi się inny, nowy. Krzyż ukazuje sens i potrzebę posłuszeństwa. Tutaj najlepiej widać jak posłuszeństwo kosztuje, ile wymaga ofiary i cierpienia. To jest najwyższy szczyt ludzkiego “tak” powiedzianego Bogu przez człowieka i Bożego Syna. Patrzenie na krzyż Jezusa powinno nam pomóc przezwyciężyć opory budzące się w naszych sercach, opory starego człowieka. Przez posłuszeństwo Ojcu stajemy się Jego synami, jak Jezus.

Jezus przez swoje posłuszeństwo zbawił świat. Podczas kuszenia na pustyni musiał sobie postawić pytanie o sposób, w jaki pragnie zbawić świat i człowieka. Tu Jezus wybiera  sposób, jaki mu Ojciec wyznaczył, a nie proponowany przez diabła  – bez krzyża. Tu jest widoczny konflikt, jakiego Jezus doświadczał. Wybrał drogę wyznaczoną przez Ojca.  Nie wybiera swoich sposobów zbawienia świata, ale takie jakie mu Ojciec wyznaczył. Nie tylko kocha Ojca, ale Go kocha tak, jak On tego pragnie. Zatem nie tylko chodzi o to, co Jezus przekazuje i ukazuje światu, ale także jak to czyni, a więc  w jaki sposób. Również tutaj jest posłuszny Ojcu.

Osoba konsekrowana podobnie jak Jezus ma być sługą Ojca, pełniącym zawsze jego wolę w swoim życiu. Posłuszeństwo jest sprawdzianem naszej miłości do Jezusa i naszego uczestnictwa w misji zbawienia świata. Droga posłuszeństwa wydaje się być skromna, wycofana i pokorna. Jakbyśmy ją mniej cenili, bo nam nie pozwala działać. Jest to jednak droga, która pozwala Panu w nas i przez nas działać. Stajemy się puści, by pozwolić Panu działać. Jest to wydanie się w ręce Pana, a nie tylko ludzi, jak nam się nieraz wydaje. Możemy doświadczyć cynizmu Kajfasza, sceptycyzmu Piłata, zdrady tłumu, złośliwości i pogardy żołnierzy  itd…  To są ofiary, jakie niesie z sobą posłuszeństwo Ojcu. Trzeba pamiętać, że za tym wszystkim i w tym jest obecny  Pan. Trzeba umieć na wszystko patrzeć oczami wiary. Tylko wówczas i w ten sposób będziemy zbawiać. Być sługą znaczy, że inni mną dysponują. Także i my mamy iść z Nim, by umrzeć, by być ukrzyżowanym jak On.

Bóg nie potraktowałby Jezusa jak Go ludzie potraktowali, to Mu się nie podobało, ale to przyjął i tego oczekiwał od Jezusa. Bóg nie chce, byśmy się wzajemnie poniżali, wywyższali, pogardzali sobą. Pragnie, byśmy przyjęli te sytuacje zgodnie z Jego wolą, a więc w posłuszeństwie, pokorze, miłości, przebaczeniu, tak jak Jezus. Niesie to z sobą często ból i trud (FT 20).

Bóg objawia swoją wolę przez różne pośrednictwa zewnętrzne – ludzie, wydarzenia, prawa. Reguła, decyzje przełożonych stają się ludzkimi pośrednikami woli Pana.  To, co ludzkie jest niedoskonałe, ale równocześnie jest wiążące i zobowiązujące (FT  9). Człowiek boży nie może się oprzeć tylko na zaufaniu sobie i Bogu. Musi zawsze być otwarty na to, co Bóg mu chce przekazać przez pośrednictwo ludzi. On nas również uzdalnia do tego, byśmy uwierzyli i przyjęli takie pośrednictwo.

Święty Augustyn mówi, że będąc posłusznym przełożonym, jesteśmy posłuszni Bogu, nie w tym sensie, że to, co poleca przełożony jest zawsze wolą Bożą, ale dlatego, że jest wolą Bożą, aby być posłusznym przełożonym. Mistrzowie życia duchowego mówili, że posłuszeństwo nie czyni nieomylnym przełożonego, ale tego, kto jest posłuszny.  Podwładny, będąc posłusznym przełożonym, przyjmując ich decyzje, tak jak Jezus, po Jezusowemu, odnajdując w nich zamiar Boży, nie myli się, może być spokojny, że to jest Bogu miłe.

Trzeba pamiętać, że nasz stosunek do przełożonych jest odzwierciedleniem naszej relacji z Panem Bogiem. Nie ufając i nie wierząc przełożonym, tak naprawdę ukazujemy, że nie ufamy Bogu. Nie pozwalamy Mu kierować  naszym życiem. Jeśli zaś kochamy Boga całą naszą duszą, to będziemy umieli Go kochać także w osobach przełożonych. Będziemy umieli akceptować ich słabości, odkrywać w ich decyzjach wolę Pana. Pan za tymi ludźmi stoi. On uzupełnia ich braki i słabości. Jak możesz kochać Boga, którego nie widzisz, jeśli nie kochasz przełożonego, którego widzisz. Jak możesz być posłuszny Bogu, którego nie widzisz, gdy nie potrafisz być posłuszny przełożonemu, którego widzisz i któremu Bóg pragnie byś był posłuszny? Bogu milsze są małe ofiary wykonywane w posłuszeństwie, aniżeli  wielkie podejmowane wbrew posłuszeństwu.

Być posłusznym oznacza naśladować w swej postawie Jezusa. On jest dla nas wzorem i ideałem. Jezus nigdy nie naginał woli Ojca do własnej. W posłuszeństwie musi być obecny element szaleństwa krzyża. Święty Augustyn twierdzi, że pełnić wolę Bożą oznacza szukać tego, co szuka Bóg, a nie pragnąć, by Bóg szukał tego, czego ja pragnę. Nie umiejąc być posłusznym ludziom, nie słuchając ich, nie potrafisz słuchać Boga i pełnić Jego wolę[3].
Ideał posłuszeństwa według świętego Ignacego Loyoli

1. Rządy duchowe

Święty Ignacy, mówiąc o rządach w zakonie uważał, że powinny mieć charakter duchowy. Chodzi w nich bowiem o rządzenie rozumiane jako duchowe posłannictwo w celu osiągnięcia duchowych owoców. Trzeba zatem patrzeć na nie w postawie i perspektywie wiary i tylko wówczas można je właściwie rozumieć i przeżywać.

Rządy duchowe można określić jako rządy, poprzez które ludzie duchowi wspomagają innych ludzi duchowych, by mogli wiernie przeżyć swoje posłannictwo i powołanie. Są to ludzie tak uformowani, iż kierują się jedynie regułą tzw. miłości roztropnej. Czyli ten kto rządzi, jak i ten, który jest podległy rządom, kierują się tą samą miłością, czyli wewnętrznym prawem miłości, które Duch św. zwykł pisać w sercach (Konst. 134, 582)[4].
 
2. Doskonałe zachowanie posłuszeństwa

Ignacy Loyola opisał ideał posłuszeństwa  w różnych swoich tekstach.  Najbardziej znany jest jego List o posłuszeństwie[5].

Pisze o świętym posłuszeństwie, które trzeba doskonale zachować. Nazywa je też posłuszeństwem ślepym (Konst. 547). Wymaga patrzenia innym spojrzeniem, rezygnacji z własnego tylko ludzkiego patrzenia . Trzeba być jak wosk, który daje się kształtować , trup, który daje się przenosić, laska w ręku starca, krzyżyk, które można przestawiać, jak się pragnie (Konst. 547, Memoriale[6] 116 p. 7 i 8). Takie posłuszeństwo może szokować. Wymaga bowiem całkowitego wydania się w ręce człowieka. Potrzebna jest wiara, że przez niego kieruje nami Bóg i objawia swoją wolę.

Są to warunki wstępne, które trzeba w sobie rozwijać od samego początku życia w posłuszeństwie. Chodzi tu o uczenie się rezygnacji tylko z ludzkiego patrzenia na siebie i przełożonego. Patrząc tylko po ludzku posłuszeństwo zakonne nie ma sensu i wydaje się być nieludzkie. Tylko ludzie wiary, osoby duchowe rozumieją jego sens.

Pisze dalej św. Ignacy, że posłuszeństwo trzeba zachowywać doskonale nie tylko w tym, co jest obowiązkowe, ale także w tych sytuacjach, w których  zauważa się znak woli przełożonego, bez wyraźnego polecenia lub rozkazu (Konst. 547). Nie chodzi tu o przymilanie się lub przypodobanie przełożonym, ale odkrywanie ich intencji i zamiarów oraz współpracę z nimi i zależność od nich.

Posłuszeństwo jest podstawą rozwoju innych cnót, ale także ich sprawdzianem. Gdy nie ma posłuszeństwa, trzeba wątpić w czyjąś świętość , pobożność i istnienie innych cnót. Nie można wtedy mówić o szukaniu i pełnieniu woli Bożej, ani o pokorze, ani o braniu codziennie krzyża, ani o prawdziwej miłości. Na nic się zdają długie modlitwy, umartwienia, gdy nie przekładają się na samozaparcie, rezygnację z siebie, posłuszeństwo (List 2).

Nie można być posłusznym Bogu, nie będąc posłusznym ludziom, którzy w Jego imieniu nami rządzą. Inne myślenie jest złudzeniem i oznacza brak wiary i zrozumienia na czym polega prawdziwe życie duchowe.

W tym, który poleca, kimkolwiek jest, trzeba widzieć samego Jezusa. Nie jest ważne, czy jest to, ktoś dobry, mądry i mi odpowiadający.  Poleca bowiem w imieniu Jezusa (List 3-4). Łatwo być posłusznym przełożonemu, którego się lubi, ceni i szanuje. Trudniej zaś, gdy nam nie odpowiada jako osoba.

W Konstytucjach Ignacy mówi o potrzebie posłuszeństwa różnym osobom, nie tylko przełożonym: 86, 87, 286, 434. Powinno się być posłusznym także osobom pełniącym różne funkcje:  ministrowi domu: 87, 88, 434; subministrowi: 87, 88; kucharzowi: 84, 85; infirmarzowi i lekarzowi: 89, 272, 304; Memoriale 35. Trzeba być wszystkim i we wszystkim posłusznym, jak Jezusowi.

Być posłusznym w drobnych rzeczach i  nie tylko wyższym przełożonym, ale także tym lokalnym i tym, którzy są odpowiedzialnymi za mniej ważne dzieła, jest sprawdzianem ducha posłuszeństwa. Wierność i niewierność w małych i wielkich sprawach są od siebie uzależnione.

Pisze dalej święty Ignacy, że przełożonego trzeba szanować, słuchać z miłości, a nie lęku, miłować jak ojca (Konst. 551) i być posłusznym we wszystkim, gdzie nie widać grzechu. Na jego głos trzeba zostawić nawet literę zaczętą, a niedopisaną  (Konst. 547, 549; Memoriale 116 p. 3).

Wydaje się, że mówienie o lęku przed przełożonymi dzisiaj trochę mniej jest brane pod uwagę. Niektóre osoby są posłuszne dla własnych korzyści. Po prostu warto słuchać przełożonych, bo to się opłaca. Nie słuchając można coś stracić lub narazić się przełożonym.

Dzisiaj w relacji przełożony – podwładny pojawia się inny problem, a mianowicie coraz częściej przełożeni boją się polecać podwładnym, gdyż boją się im narazić i utracić ich miłość ( FT 28).

Miłować, szanować przełożonego jak ojca jest też zobowiązaniem  dla przełożonych. Powinni  sprawować swoją funkcję w sposób ojcowski.

Jest tu jeszcze powiedziane, że trzeba być posłusznym przełożonym we wszystkim. Jeśli zaś uważamy, że to co nam polecają jest grzechem, powinniśmy odmówić.  Trzeba z takim stwierdzeniem być ostrożnym i nie stosować go zbyt łatwo. Jezus nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał (Hbr 5, 8). Posłuszeństwo musi nieraz boleć i kosztować.  Gdy się mówi trudne „tak” rozumie się posłuszeństwo jako najwyższy akt wolności, wyrażający się w całkowitym i ufnym oddaniu Chrystusowi i jak Chrystus Ojcu. Niesie to z sobą Boże błogosławieństwo  ( FT  26 – 27).

Zostawić literę niedopisaną oznacza bycie dyspozycyjnym, godząc się, że to co mi jest polecane jest ważniejsze niż moje obowiązki, plany i pragnienia – „na głos dzwonka”.

Ignacy nie nakazuje posłuszeństwa i zachowania Konstytucji  „pod grzechem”. Liczy na miłość i wolność podwładnego (Konstytucje 602). Zamiast kierowania się bojaźnią ludzi lub lękiem przed popełnieniem  grzechu, w sercu podwładnego powinny panować miłość i posłuszeństwo.

Najpierw też wymaga posłuszeństwa od przełożonego (Konst. 659-660). Powinien on być posłuszny wyższym przełożonym i Konstytucjom. Gdy sam nie jest posłuszny, nie ma moralnego prawa wymagać tego od podwładnych. Rządzenie wystawia przełożonych na różnego rodzaju pokusy. Uleganie im osłabia autorytet. Także niedojrzałe sprawowanie władzy utrudnia podwładnym życie w posłuszeństwie. Nie zwalnia ich to jednak z bycia posłusznym (Młw  19 -22).

3. Stopnie posłuszeństwa

Posłuszeństwo może przyjmować różne formy lub stopnie (List 5nn; Konst. 550). Pierwsza z nich, to posłuszeństwo zewnętrzne. Polega na wykonaniu tego, co polecono, ale bez przekonania i wewnętrznej zgody – bunt, krytyczne nastawienie. Jest to posłuszeństwo niedoskonałe, najniższy jego stopień.

Druga forma, to posłuszeństwo woli, gdy ktoś nie tylko spełnia, co mu polecono, ale też chce, pragnie tego, czego chce przełożony. Wolę przełożonych uważa za wolę Bożą, nie próbując jej nakłonić do swojej.

Trzeci stopień to posłuszeństwo rozumu (List 7nn). Oznacza, że podwładny ma w sobie to samo myślenie, mniemanie, sądzenie jak przełożony. Takie posłuszeństwo  jest miłe Bogu jako całopalna ofiara ( List 9).

W Memoriale (62) powie, że trzeba być w zakonie dwoma stopami, czyli być posłusznym i wolą i rozumem.  Posłuszeństwo jest niedoskonałe, gdy ktoś angażuje tylko wolę, a nie angażuje przekonań. Jest wówczas tylko jedną nogą w zakonie (Memoriale 263).

Dodałbym, że ważne jest też posłuszeństwo  przeżywane na poziomie emocjonalnym, czyli posłuszeństwo uczuciowe. W Konstytucjach (547)  Ignacy pisze, że podwładny winien spełniać polecenia przełożonych z radością ducha.  A w tym liście powie o spokoju i wyciszeniu podwładnego, radości i miłość, jako dobrym znaku doskonałości posłuszeństwa (List 15, 17). Przeciwieństwem zaś jest niezadowolenie i żal (List 16), jako objaw niedojrzałości i niedoskonałości posłuszeństwa.

Element emocjonalny sprawia, że wówczas nie tylko chcę, pragnę, myślę jak przełożony, ale także czuję jak on. Akceptuję jego decyzję także w sferze emocjonalnej.

Takie przeżywanie posłuszeństwa jest znakiem prawdziwej pokory. To jest pokora, oparta na samozaparciu, szukaniu tylko woli Jezusa. To jest najdoskonalsze upodobnienie się do Niego, który taką postawę przyjmował wobec woli i pragnień Ojca. Tak było w Ogrojcu i na krzyżu.

Stopień i doskonałość posłuszeństwa sprawdza się nie wtedy, gdy rządzą nami przełożeni, którzy nam odpowiadają, gdy posłuszeństwo nas nie kosztuje, gdy ich decyzje są  po naszej myśli. Przeciwnie,  gdy przełożeni jako osoby nam nie odpowiadają, gdy jest nam polecane coś trudnego, coś czego nie chcemy. Wtedy jest czas próby. Wtedy trzeba zwracać uwagę na to, co myślimy i czujemy. Samo zewnętrzne wykonanie poleceń lub tylko zaangażowanie naszej woli, bez podobnego  myślenia i uczuć jest niedoskonałym posłuszeństwem.

Szatan kusi, by się oprzeć na własnym sądzie, a sprzeciwiać uległości sądowi innych,  lekceważąc je i idąc za własnym sądem. Posłuszeństwo tylko woli, bez rozumu jest krótkotrwałe, wymuszone. Osłabia doskonałość, rodzi niezadowolenie i żal. Nie daje prawdziwej radości (List 14 nn).

Dodam, że posłuszeństwo bez uczuć, jest zaangażowaniem bez serca, bez zapału i najczęściej jest krótkotrwałe. Jest ono ciągle tak naprawdę tylko zewnętrzne, choć może i myślimy, pragniemy tego samego co przełożony. Nasze serce jest ciągle dalekie, czuje inaczej i pragnie czegoś  innego.

Nie chodzi tu tylko o postawę, jaka nam powinna towarzyszyć w konkretnych działaniach czy decyzjach. Chodzi tu bardziej o pewien styl życia, który się przejawia w tym, że myślę, pragnę, czuję podobnie jak przełożony. Takie posłuszeństwo daje radość i pokój.

4. Środki pomocne do wzrostu w posłuszeństwie

Pisze Ignacy, że w posłuszeństwie trzeba się doskonalić i wzrastać w nim (List 20 – 24).  Na początku może się łączyć z cierpieniem, bo niesie rezygnację z siebie, swoich planów i decydowania o sobie. Ludzkie pośrednictwo jest niedoskonałe i dlatego wymaga nieraz od nas radykalnego naśladowania Jezusa i doświadczanie szaleństwa krzyża ( FT 10).
W posłuszeństwie dojrzewa się stopniowo. Ignacy uważa, że pokora i łagodność są dobrymi środkami w rozwoju i doskonaleniu się w posłuszeństwie. Nie ma pokory bez posłuszeństwa. Pokora to prawda o nas. Łagodność, czyli emocjonalne wyciszenie, zrównoważenie, niezależność od własnych uczuć nieuporządkowanych pomaga reagować na sposób spokojny. Wprowadza również pokój w pragnienia i dążenia.

Ignacy proponuje trzy środki pomocne do osiągnięcia posłuszeństwa rozumu, czyli posłuszeństwa doskonałego.

Pierwszym środkiem jest patrzenie na przełożonego nie tylko jako na człowieka słabego, ale jako reprezentującego Jezusa. Czyli trzeba się uczyć patrzeć oczami wiary na tych, którzy nami rządzą.

Drugim środkiem jest bronienie wobec siebie i innych decyzji przełożonych. Jest to zastosowanie zasady Ćwiczeń duchowych tak zwanego „praesupponendum” (ĆD 22) – raczej ocalać niż potępiać (nie wszystko wiem, nie wszystko rozumiem). Czyli uczyć się nie narzekać, nie plotkować, nie gromadzić żalów, pretensji, podejrzeń, oskarżeń. Taka postawa pomoże uniknąć bycia  zgorzkniałym zakonnikiem lub zakonnicą, któremu przełożeni życie i karierę złamali i pokrzyżowali. Częściej trzeba pytać siebie, co Jezus przez takiego człowieka chce mi powiedzieć i co by uczynił na moim miejscu.

I wreszcie potrzebne jest ożywianie w sobie wiary, że to, co poleca przełożony jest wolą Bożą. Trudne decyzje przełożonych trzeba  omadlać, zapraszając Jezusa , by pomógł je przyjąć tak ja On tego pragnie. Warto też zapraszać Go w swoje smutki, bunty, żale, czyli uczucia, które się budzą i nie pozwalają przeżywać dojrzale posłuszeństwa.

Posłuszeństwo tak przeżywane sprawia  cuda w życiu osoby posłusznej. Duchowo zaś zawsze się opłaca i przynosi korzyści.

5. Posłuszeństwo, a osobiste rozeznanie

Pisze dalej św. Ignacy, że jeśli ktoś ma zdanie różne od przełożonego, może mu je przedstawić  (List 25, Memoriale 116 p. 9-10; Konst. 292-293). Powinno to się uczynić po wcześniejszej modlitwie. Wówczas łatwiej zarówno w trakcie rozmowy, jak i po jej odbyciu, decyzję pozostawić przełożonemu.  Nie można nalegać, manipulować i wymuszać zmiany decyzji, narzucając własnych pragnień.

Łatwo być posłusznym, gdy to, co przełożeni nam polecają odpowiada nam, jest po naszej myśli i według naszych pragnień. Trudniej, gdy jest przeciwnie i nas kosztuje, wymaga samozaparcia, rezygnacji z siebie do końca i we wszystkim.  To jest sprawdzian naszego posłuszeństwa i naszej zakonności. Tylko tak przeżywane posłuszeństwo daje radość i prawdziwy pokój. Nie można tego zrozumieć, przyjąć bez postawy wiary i patrzenia na nasze życie przez pryzmat szukania woli Bożej.

Posłuszeństwo według świętego Ignacego  nie oznacza bezmyślności, bierności i braku rozeznawania. Przeciwnie, zakłada rozeznawanie woli Bożej nie tylko przez przełożonego, ale także przez podwładnego (Młw 24). Także on modli się, szuka woli Jezusa, przedstawia swoje pragnienia Jezusowi i dzieli się nimi z przełożonymi.  Przełożony je potwierdza lub nie. I w tych decyzjach podwładny odkrywa zamysły Jezusa.

Ignacy, jako generał zakonu, wysyłając współbraci z misją polecał im, radził, co powinni czynić i jak się zachować, ale zawsze na koniec dodawał – chyba że na miejscu rozeznasz inaczej, że tak będzie lepiej, że tego chce Pan. Czyń wtedy według tego, co rozeznałeś w Panu. Takie posłuszeństwo zakłada osobistą odpowiedzialność podwładnego za podejmowane decyzje lub realizowanie decyzji  podjętych przez przełożonych.

Tak jak miłość, także posłuszeństwo powinno być roztropne. Czyli posłuszeństwo nie zwalnia z myślenia i osobistego rozeznawania. Trzeba uważać na przesadę i brak umiaru. Jest to potrzebne i przełożonym i podwładnym. Wszyscy i we wszystkim powinni się kierować miłością roztropną, caritas discreta (Konst., 209, 237, 269, 582). Jest to miłość, która ciągle szuka i rozeznaje wolę Pana względem siebie i swego życia.

Obumierać sobie

Wydając się w ręce Boga i Jego miłości, trzeba nam oderwać się od wszystkiego, co nas wiąże i przeszkadza wydać się w Jego ręce. Trzeba oderwać od własnych  małych pragnień, prac koniecznych, miejsc wygodnych, wspaniałych własnych planów. Trzeba być ciągle gotowym i dyspozycyjnym, by wszystko zostawić i ze wszystkiego zrezygnować, by być tylko w Jego rękach. Bóg nieraz chce inaczej niż my i czego innego niż nam się wydaje, że będzie dla nas lepsze.

Oderwanie i rezygnacja kosztuje, boli. Tym bardziej ukazuje, jak ważni jesteśmy my sami i nasze plany, a nie Pan Bóg. By iść tam, gdzie Pan nas zaprasza lub posyła potrzeba wyrabiać w sobie, nawet w małych sprawach i decyzjach postawę oderwania, rezygnacji i bycia gotowym, by iść i pozwolić się Jemu prowadzić. Trzeba się odrywać od miejsc, funkcji, rzeczy, ludzi, a także siebie samego. To ostatnie jest najtrudniejsze i najwięcej kosztuje.

Tylko prawdziwe i całkowite oderwanie uczyni nas ludźmi dyspozycyjnymi. Dyspozycyjność jest szukaniem Boga w codzienności, planowaniu przyszłości i własnych pragnieniach. Jest stanem czuwania, otwarciem na działanie, zgodne z wolą Pana. Jeśli będziemy wolni od nas samych, nic nas nie zaskoczy, nie zadziwi i na wszystko się zgodzimy, we wszystkim odnajdziemy Pana i pozwolimy się Jemu prowadzić. Wtedy ze wszystkiego będziemy zadowoleni i wszystko będzie naszą radością. Wówczas też wszędzie możemy być posłanymi.
Posłuszeństwo kosztuje i my się go najszybciej i najlepiej uczymy, cierpiąc (Hbr 5, 8). Cierpienie nie zawsze prowadzi nas do mądrości. Wiele zależy od codziennej wierności sobie i powołaniu oraz misji otrzymanej od Pana.

Dla nas słabych ludzi posłuszeństwo nie jest czymś, co się rodzi i powstaje spontanicznie. Jest drogą, z którą wiąże się wysiłek i trud. Bez łaski, modlitwy, Eucharystii nie będzie to możliwe. To nas będzie zmieniać, uświęcać, do Jezusa upodabniać.

[1]Kongregacja ds. Instytutów życia konsekrowanego i Stowarzyszeń życia apostolskiego, Faciem Tuam, Domine, requiram (skrót FT), Rzym 2008.
[2] Kongregacja ds. Instytutów życia konsekrowanego i Stowarzyszeń życia apostolskiego, Młode wino, nowe bukłak(skrót Młw), Rzym 2017.
[3] P. G. Cabra, Con tutta l’anima,  Roma 1985; R. Cantalamessa – Imparò l’obbedienza dalle cose che patì,  Vita consacrata 2007, 61.
[4] Św. Ignacy Loyola, Konstytucje Towarzystwa Jezusowego, Kraków – Warszawa 2006 (Skrót – Konst.).
[5] Św. Ignacy Loyola, Pisma Wybrane t. 1, Kraków 1968, 503-516 ( Skrót – List).
[6] Gonsalves da Camara, Memoriale, czyli Diariusz o św. Ignacym Loyoli 1555, Kraków 1995 (Skrót- Memoriale).

 

Main Picture: (fot. r1chardm / flickr.com / CC BY-NC-ND 2.0)